W Polsce za późno zaczynamy leczyć chorych na stwardnienie rozsiane. Nieefektywnie wydajemy pieniądze – mamy gorsze wyniki terapii niż w innych krajach – alarmują eksperci. Oceniają, że przez to młodzi pacjenci szybciej stają się niepełnosprawni.
Neurolodzy oraz przedstawiciele pacjentów mówili o tych problemach podczas konferencji prasowej w Warszawie.Polskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego (PTSR) zaprezentowało postulaty, których spełnienie może znacznie poprawić opiekę na chorymi na SM. Dokument zostanie w najbliższym czasie przekazany ministrowi zdrowia.
Dr Jacek Zaborski, neurolog z Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie podkreślił, że w przypadku SM już od początku choroby proces niszczenia tkanki nerwowej mózgu toczy się nieubłaganie i powoduje stopniowe zmniejszanie się objętości mózgu. Rozpoczęcie efektywnej terapii jak najszybciej po zdiagnozowaniu choroby może spowolnić, a nawet zahamować jej rozwój. Dlatego, podobnie jak w przypadku udaru mózgu, również w przypadku SM przyjęło się mówić, że „czas to mózg”, zaznaczył specjalista.
Według niego w wielu krajach UE leczenie jest rozpoczynane w ciągu kilku miesięcy od diagnozy. „Na Słowacji np. ustawodawca nakazuje rozpoczęcie leczenia immunomodulującego do trzech miesięcy po rozpoznaniu, późniejsze uważane jest za błąd w sztuce lekarskiej. W Czechach okres ten jest jeszcze krótszy i wynosi jeden miesiąc. W Polsce pół roku zajmuje przeprowadzenie prawidłowej diagnostyki z powodu oczekiwania na rezonans magnetyczny, a kolejny rok zajmuje oczekiwanie na rozpoczęcie terapii.
Prof. Adam Stępień, kierownik Kliniki Neurologicznej Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie zwrócił uwagę, że bardzo duży odsetek chorych na SM nie jest leczonych. Jest olbrzymi problem z dostępnością do leków. Obecnie dostępne są leki pierwszej linii, ale bardzo mały odsetek pacjentów jest leczony nowoczesnymi lekami drugiej linii, a najnowsze, które pojawiły się w ostatnich latach, nie są w ogóle dostępne ze względu na brak refundacji.
Według lekarzy na tle Europy wypadamy fatalnie.
„Z danych z 2013 roku wynika, że odsetek leczonych pacjentów z SM jest u nas najniższy, jesteśmy na szarym końcu” – powiedział prof. Stępień. Jak zaznaczył, na podstawie różnych szacunków w Polsce leczonych powinno być ok. 30 tys. pacjentów z SM. Tymczasem, z danych na grudzień 2015 r. wynika, że obecnie leki pierwszej linii otrzymuje 7 tys. pacjentów, a lekami drugiej linii leczonych jest 650 chorych , około 1100 pacjentów oczekuje jeszcze na włączenie pierwszoliniowej terapii.