Średnio 4 tygodnie oczekiwania na wizytę u ginekologa.
Raport Fundacji Rodzić po Ludzku wskazuje, że stan opieki nad ciężarnymi w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Przyszłe matki mają problem z dostaniem się do położnej, a pracownicy wielu placówek nie znają przepisów.
W ramach „Monitoringu dostępności do usług ginekologiczno-położniczych” Fundacja Rodzić po Ludzku przeanalizowała blisko 500 placówek medycznych z kontraktami z NFZ. Okazało się, że prawie w 25 proc. z nich czas oczekiwania przekraczał 4 tygodnie. Były i takie, w których pacjentkom wyznaczono datę za… 385 dni (czyli już po porodzie) lub za siedem miesięcy.
Wiele zależało od regionu: najgorzej mają mieszkanki z regionu centralnego, gdzie w 30 proc. placówek były zmuszone czekać średnio ponad 4 tygodnie. Co ciekawe, regiony, w których termin był najbardziej odległy, miały zarazem najkrótsze czasy oczekiwania na opiekę prywatną.
Kłopotliwy okazał się także dostęp do położnej. W ponad połowie placówek położniczo-ginekologicznych ich nie było, a osoby rejestrujące nawet nie wiedziały, o co chodzi, kiedy kobieta prosiła o taką wizytę.
Tymczasem zgodnie z przepisami, choć nie ma obowiązku, by położna była w danej placówce, to lekarz prowadzący musi już w piątym miesiącu ciąży skierować ciężarną do położnej.
Średnio 4 tygodnie oczekiwania na wizytę u ginekologa. Raport Fundacji Rodzić po Ludzku wskazuje, że stan opieki nad ciężarnymi w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Przyszłe matki mają problem z dostaniem się do położnej, a pracownicy wielu placówek nie znają przepisów.
W ramach „Monitoringu dostępności do usług ginekologiczno-położniczych” Fundacja Rodzić po Ludzku przeanalizowała blisko 500 placówek medycznych z kontraktami z NFZ. Okazało się, że prawie w 25 proc. z nich czas oczekiwania przekraczał 4 tygodnie. Były i takie, w których pacjentkom wyznaczono datę za… 385 dni (czyli już po porodzie) lub za siedem miesięcy.
Wiele zależało od regionu: najgorzej mają mieszkanki z regionu centralnego, gdzie w 30 proc. placówek były zmuszone czekać średnio ponad 4 tygodnie. Co ciekawe, regiony, w których termin był najbardziej odległy, miały zarazem najkrótsze czasy oczekiwania na opiekę prywatną.
Kłopotliwy okazał się także dostęp do położnej. W ponad połowie placówek położniczo-ginekologicznych ich nie było, a osoby rejestrujące nawet nie wiedziały, o co chodzi, kiedy kobieta prosiła o taką wizytę.
Tymczasem zgodnie z przepisami, choć nie ma obowiązku, by położna była w danej placówce, to lekarz prowadzący musi już w piątym miesiącu ciąży skierować ciężarną do położnej.