– Medycyna wciąż nie do końca rozumie biologię raka trzustki. Dlaczego zabija tak szybko, nawet zanim dojdzie do rozsiewu choroby? Dlaczego tak często nawraca? Postęp w zakresie leczenia systemowego tego nowotworu jest nieznośnie powolny, dlatego sukcesem są terapie, które dodatkowo wydłużają mediany przeżycia choćby o kilka miesięcy – mówi dr Leszek Kraj, z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Z powodu raka trzustki rocznie umiera około 4 tysiące Polaków. Co jest przyczyną tak dużej liczby zgonów? Czy w ostatnich latach można zauważyć jakieś trendy w populacji chorych?
W porównaniu z innymi nowotworami rokowania są niepomyślne. Niestety, w przypadku raka trzustki liczba zgonów jest niemal równa liczbie zachorowań. Przeżycia pięcioletnie dotyczą zaledwie 8-9% chorych. Wykrywamy go najczęściej w postaci choroby już rozsianej lub zaawansowanej miejscowo. Zaledwie 10% do 20% pacjentów kwalifikuje się do operacji, a i tak ryzyko nawrotu po zabiegu chirurgicznym jest duże. W wyniku pandemii i utrudnionego dostępu do opieki zdrowotnej zaawansowanych przypadków jest znacznie więcej niż wcześniej.
Ogólnoświatowe trendy mówią natomiast o tym, że w 2030 roku nowotwór ten stanie się trzecią lub nawet drugą przyczyną zgonów z powodów chorób onkologicznych, choć dziś jest na 5-7 miejscu. A to dlatego, że coraz lepiej leczymy inne nowotwory i choć choruje na nie więcej osób, coraz mniej umiera. Według statystyk, w USA na raka trzustki w 2018 roku zmarło tyle samo osób co na raka piersi, choć na tego ostatniego choruje sześć razy więcej osób.
Zwykle rozmowy o nowotworach nie należą do łatwych. Czy o leczeniu raka trzustki można rozmawiać z optymizmem?
Niestety, wciąż nie rozumiemy biologii tego nowotworu. Dlaczego zabija tak szybko, nawet zanim dojdzie do rozsiewu, unicestwiając swojego żywiciela. Na przykład, w przypadku bardzo agresywnego czerniaka, jeśli wytniemy go wcześnie z odpowiednim marginesem, w 90% mamy pewność, że to koniec leczenia. Tymczasem w przypadku raka trzustki wycinamy nowotwór w granicach zdrowych narządów, a on i tak najczęściej nawraca.
Nie wiemy też dokładnie, dlaczego tak szybko zabija. Trzustka jest przecież narządem niekrytycznym, bez którego można współcześnie żyć. Są pacjenci, którzy mają z różnych przyczyn usuniętą trzustkę. Podaje się im enzymy trawienne i suplementujemy insulinę. To dlaczego rak rozwijający się w takim narządzie jest tak groźny? Widzimy przecież pacjentów z tzw. nowotworami neuroendokrynnymi trzustki. Nawet jeśli obserwuje się wtedy znaczne zajęcie trzustki czy przerzuty odległe u tych pacjentów, potrafimy ich leczyć latami. W przypadku klasycznego raka gruczołowego trzustki, a to właśnie najczęstszy typ raka trzustki, jest to praktycznie niemożliwe. Dużą zagadką jest dla nas także znaczna kacheksja, czyli tzw. wyniszczenie nowotworowe, jakie często towarzyszy temu nowotworowi. Dlaczego pacjenci z guzem wielkości 3-4 cm tracą często kilkanaście kilogramów masy ciała?
Czy w przypadku raka trzustki możemy mówić o profilaktyce?
Znamy czynniki ryzyka tego nowotworu. Są to palenie papierosów, nadużywanie alkoholu, przewlekłe zapalenia trzustki, brak aktywności fizycznej czy otyłość. Ale nie potrafimy pacjentom z grup ryzyka zaproponować żadnej profilaktyki wtórnej. Nie dysponujemy współcześnie narzędziami do wczesnego wykrywania tego nowotworu w ramach badań przesiewowych, jak ma to miejsce w przypadku raka jelita grubego czy piersi. Na szczęście, jest to nowotwór względnie rzadki, a przecież osób palących, otyłych czy nadmiernie spożywających alkohol mamy w naszym kraju kilka milionów. Na raka trzustki choruje około 4-5 tysięcy osób rocznie, podczas gdy na inne nowotwory w sumie 170 tysięcy.
Pacjent słyszy diagnozę rak trzustki, i co dalej? Jakie ma dzisiaj opcje?
Pierwszą opcją braną pod uwagę, jak w przypadku innych nowotworów, jest leczenie chirurgiczne. Fizyczne pozbycie się tego nowotworu, jeśli tylko technicznie jest to wykonalne, daje szanse na całkowite wyleczenie. Ale do takich zabiegów kwalifikuje się zaledwie 10% do 20% chorych. Jeśli nowotwór jest zaawansowany, stosuje się leczenie systemowe – chemioterapię. W pierwszej linii leczenia mamy dziś do dyspozycji trzy podstawowe schematy, które dobieramy w zależności od stanu pacjenta. Ostatnio pojawiły się także dane odnośnie tzw. leczenia podtrzymującego dla pacjentów z mutacjami genetycznymi BRCA1 i BRCA2. Chodzi o leki z grupy tzw. inhibitorów PARP (olaparib).
W zaawansowanym raku trzustki wciąż możemy mówić o niezaspokojonej potrzebie medycznej. Jak na tę potrzebę odpowiada lek Onivyde?
Brakuje nam opcji terapeutycznych w drugiej linii leczenia. Liposomalny irinotecan, czyli zapakowany w liposomy chemioterapeutyk (irinotekan w tym przypadku) lepiej penetruje do tkanek nowotworu. Liposomy gromadzą się w obrębie guza i powoli uwalniają lek, co sprawia, że działa on przez dłuższy czas. Połączenie tego leku z 5-Fluorouracylem pozwoliło na wydłużenie median przeżycia o około 2 miesiące u pacjentów leczonych w ramach drugiej linii leczenia. Wydaje się niewiele. Jednak w przypadku raka trzustki, w przeciwieństwie do np. raka piersi czy prostaty, wydłużenie median przeżycia o 2 miesiące wobec braku innych opcji terapeutycznych jest istotnym postępem. W Polsce obecnie ta terapia nie jest jeszcze refundowana.
Źródło: medexpress.pl